co stało się chyba normą w polskich filmach :( Nadto Łukaszewicz potwierdził moją opinię, że talent ominął go szerokim łukiem.
Dokładnie, dźwięk w starszych polskich filmach zawsze woła o pomstę do nieba. Raz trzeba zgłaśniać, a innym zaś razem wyciszać :/
Czyli klasyka polskiego kina. Jak nie można oglądać ciągle przewijając wstecz żeby usłyszeć co mówili, to lepiej wcale nie oglądać. Ale jak rąbią garami to słychać doskonale.
A kogo obchodzi twoja opinia trollu filmebowy:), Lukaszewicz zostal uznany za jednego z najwybitniejszych polskich aktorow:) Twoje slowa budza tylko rozbawienie patrzac na filmografie Lukaszewicza..
Mruczą coś pod nosem, szepczą... albo zaczynają zdanie normalnie, w połowie już trzeba nasłuchiwać, a końcówki to już w ogóle nie słychać. Oni tak do siebie mówią, czy do widza, bo już nie wiem. Głośniej wzdychają niż mówią. Kiedyś to było normą (nie u wszystkich na szczęście) - nie wiem, dostawali za to jakieś Orły czy Oscary?
Tak więc za to oczko niżej w ocenie.